Postanowiłam napisać coś zupełnie nowego, a właściwie Historię Oriany. Dziewczyna dowiaduje się, że jest żołnierzem. Na tym jeszcze nie koniec! To jest przyszłość. Po trzeciej wojnie światowej na Ziemi zapanował głod, smród i bezprawie, więc powołano specjalną jednostkę maszyn. Miały one zapobiec biedzie. Zabrakło jednak nad nimi kontroli. Władcy zgasili zabójcze bestie. Nastał pokój. Coś jednak zmąciło spokój na nowo w przyszłej środkowej Europie. I tu zaczyna się owa historia...
* * *
Bezceremonialnie rzuciłam się na łóżko. Byłam wycieńczona. Leżałam nie mogąc zasnąć. Skakałam po poduszkach, próbując znaleźć odpowiednią pozycję. Coś zaszeleściło za oknem. Nie zwróciłam na to uwagi. Mieszkam na dziesiątym piętrze, to zawsze słyszę jakieś dzieciaki z dołu. No wiadomo echo jest tu mocne. Wstałam, żeby poprawić zmierzwione prześcieradło. Jakiś hałas. Helikopter?! Powoli i cicho odsłoniłam rąbek rolety. Jakieś światło mnie oślepiło. To, co się działo potem, było dziwne...
Przez moje okno wpadł umięśniony chłopak na linie. Złapał mnie w pasie i próbował wywlec przez okno. Darłam ryja jak opętana. Wyrywałam się, robiłam cokolwiek, tylko, żeby mnie nie wyrzucał przez okno. Szczerze mówiąc panicznie boję się wysokości. Dlatego nie pozwoliłam na mieszkanie z balkonem. Przeszłość, nic więcej nie powiem w tej sprawie. Z drugiego pokoju dobiegły mnie przerażone krzyki mojej matki. Dwa strzały. Te dźwięki wystarczyły bym znieruchomiała. Mama już nic nie powiedziała. Zero. Null. Nawet się z nią nie pożegnałam. Powróciłam na ziemię, dopiero, gdy wisieliśmy na ostatnich szczeblach, nad przepaścią. Byliśmy coraz wyżej i wyżej. Coś pękło pod jego stopą. Oboje spadliśmy w dół. On się złapał jakiegoś wyższego szczebla. Drugą ręką chwycił mnie za ramię. Ja głupia wyrywałam się i co robiłam?! No oczywiście zdzierałam sobie gardło strasznymi dźwiękami z horrorów. Coś do mnie gadał, ale ja nie słuchałam. Dostałam zawrotów głowy. Przez to zdążył mnie podnieść na swój poziom i unieruchomić. Co jak co, ale wcale nie miałam zamiaru wyrywać się z jego uścisku.
Drabinka wraz z nami została wciągnięta. Wsadzili mnie do jakiejś celi. Pomyliłam się. To nie był helikopter. Raczej poduszkowiec. Tak więc, wsadzili mnie do tej celi. Czarno jak nie powiem gdzie. Wymacałam materac, co mi ma służyć za łóżko. Adrenalina odciągnęła mój mózg od snu, to też skuliłam się w rogu i czekałam. Nie wiem jak długo. Naprawdę to było dziwne...
Tak jak mówiłam, czekałam. Drzwi lekko się uchyliły. Wszedł ten sam chłopak. Teraz mogłam mu się przyjrzeć. Czarne włosy. Czerwone oczy. Ostre rysy. Jak typowy żołnierz w tym kraju. Jedyne, co go odróżniało, to uśmiech. Skryłam się jeszcze bardziej. Usiadł na krześle i się gapił. Gapił się na mnie. Gapił mi się w oczy. Powoli przybliżył swoją rękę do mnie. O co mu chodziło?! Posłałam mu pytające spojrzenie. Zrozumiał chyba aluzję:
- Nie gryzę. Chcę pogadać.
Byłam cicho. Mogłam być pod obserwacją. On mógł być szpiegiem. Ale po co szpiegować nastolatkę? Nie wiem. Gapił się dalej. Badał mnie wzrokiem jak zwierzynę. Do pomieszczenia wpadła jakaś kobieta. Popatrzyła na nas oboje spode łba. Uśmiechnęła się do siebie. Ten jej złośliwy głosik nadal dźwięczy mi w głowie:
- Witamy w domu. Poznaj Piusa, twojego nowego przewodnika po naszym obozowisku. Długo na to czekałam, Oriano Fighter.
* * *
I na tym koniec prologu. Czekam na wasze opinie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz