czwartek, 25 października 2012

Orfeo ed Euridice

 Mam małe problemy, co już widać po ilości wpisów... Nie mam kochanego laptopa, to muszę pisać w bibliotece ;/. Łamię się psychicznie po kilku tygodniach z idiotkami z mojej klasy. Na dodatek stanął Nereus i Oriana. Do wywiadu coś jeszcze wymyślę, nie martwcie się. A jak na razie raczę was obdarzyć nową historią:

Znacie tą miłosną historię? Tą GRECKĄ i miłosną historię? Ich losy potoczyły się inaczej. Zobacz legendarnych kochanków inaczej.


****************************

- Minęła właśnie, ósma, w radiu Zet. Oto wiadomości: Palikot o aferze aborcyjnej; Nobel fizyczny; Must be the music bije reko... Z ostatniej chwili: w Lennowicach płonie dom mieszkalny na ulicy Górskiej...
Nie! Tylko nie to. Jeżeli był, to... Biegnij. Szybciej. Jeszcze kilkanaście metrów. Dym. Płomienie. Chaos. Wszędzie krew. Jak na wojnie. Szukaj go. Na pewno tu jest. Musi tu...
- Orfez!
Nie oddycha. Czego... Nie musiał tak ginąć. Może go uratuję... raz... dwa... trzy... dziesięć... piętnaście... dwadzieścia osiem... trzydzieści i dwa wdechy... Jeszcze raz. Kaszle! Zyje! Bogowie!
- Dyka... Na Zeusa... Ty... Te iskry... Te złote iskry, tryskające z twoich pleców... Widzę więcej.  Wiele więcej.
O czym on mówi?! Jakie skrzydła?! Iskry?
 - Fez? Co się stało?
- Jedna harpia. Zadrapała pazurami butlę z gazem. Widziałem Hades. Tam spotkałem boginię - Persefonę. Kazała mi wyjść z Hadesu i się nie odwracać. Wytrwałem. Nie jestem tym Orfeuszem. Mi się udało. Widzę o wiele więcej. Widzę twarz Nefele w chmurach, Apolla w samochodzie... I ciebie... Mój złotoskrzydły aniele...
Puściła go! Jakim cudem?! Miał się odwrócić, tak było w przepowiedni.
- Fez... Idziemy do domu...
- Zawsze miałaś rację, co do aniołów.
- Nie jestem aniołem. Mówiłam ci to już. A ty... Przepowiednia głosiła inaczej. Coś mi tu nie gra, Orfez.
- Mi też, Eurydyko.
Jak się zakończy ta historia? Sama nie wiem. Ale wiem, jak przez nią przebyć. Przebyć i nie zginąć.

piątek, 19 października 2012

Wywiad: Dwa pytania o szczęściu

 Kolejna część "Wywiadu". Jak zwykle pozwalam wam na patrzenie na to, jak chcecie.
Dedyka dla Risany, która wytrwale śledzi moje postępy w literaturze blogowej.

**********


- Co to jest szczęście?
- Walka. Długa i męcząca walka o przetrwanie. Przepełniona bólem, goryczą i strachem tak mocno, że cała radość gdzieś wikipiała.
To nie jest wygrać w totolotka dziesięć razy czy uniknąć zderzenia z ciężarówką. Tu nie ma na to miejsca. Dużo miejsca mają tu liczne smutki i porażki. Gorsze niż plagi egipskie. Wyraźniejsze i dotkliwsze, niż strata ukochanej czy zniknięcie dziecka.
Człowiek musi tu walczyć o każdą monetę i każdy kawałek chleba.
Aż w końcu pojawi się światło. Tak piękne i jasne, że każdy chce go dotknąć. Ale ono nie pozwala się im zbliżyć. Chce tylko tego jednego człowieka. Tego z porażkami Tego z kawałkiem chleba. Tego, który nie miał wpływu na takie życie. Tego, który nie widział światła od wieków. I tego, który tego światła nie poznał. To jest szczęście.
- Ty miałaś kiedyś to szczęście?
- Nie wiem... Raczej powinno być: Czy go doświadczyłam. Owszem, doświadczyłam. 
Pewien człowiek dostał ode mnie złotą drachmę. Gdy jej dotknął - wstał. Pojawia się pytanie: Co w tym dziwnego? Otóż on był sparaliżowany. Cud? Nie. To było szczęście. Ten człowiek potem upadł. Upadł i już się nie podniósł. Z jego oczu błysnęła iskra. Wpatrywałam się w nią jak głupia. Teraz się wstydzę o tym mówić. Ale powiem. Ta iskra stawała się coraz jaśniejsza. Oplotła swą bielą całe jego ciało. Sięgnęła też po mnie, lecz gdy dotarła do mych oczu - puściła. Zwinęła się do tej małej iskry w oczach. W oczach, których już nie było. Ten człowiek zniknął. I więcej szczęścia nie widziałam...

czwartek, 18 października 2012

Wywiad: Pytanie ostatnie

 Znowu coś filozoficznego. "Wywiad" jest wstawiany od tyłu. Nawiązuje to Percy'ego. No ale jak zwykle interpretacja tego należy do was...


************


- Jakie jest Twoje marzenie?
- Moje marzenie? Nikt nie ma "swoich" marzeń. Ma tylko wyobrażenia. Wyobrażenia, których może doświadczyć, zobaczyć, dotknąć, usłyszeć...
"Moim" marzeniem jest byś człowiekiem. Prawdziwym człowiekiem, który czuje, płacze i traci.
Powiesz mi przecież, że nie widzę, prawda? Ja widzę. Widzę światło. To światło ma wiele kolorów. Kolory te układają się w kształty. Raz zobaczyłam białego mężczyznę w kaszkiecie. Siedział na obrotowym, czerwonym krześle. Zadawał pytania, a w dłoni trzymał mikrofon. Co jakiś czas zerkał na zegarek. W pewnej chwili, zamiast słuchać, to na niego spojrzał. Wskazywał... mhm... Dziesiątą dwadzieścia. Kiedy zrozumiał coś bardzo ważnego, położył dłoń na moim ramieniu...
- Eee... Ja... ale...
- Nie plącz się tak. Widzę inaczej niż wy. Propos "mojego" marzenia. Jest smutne, gorzkie i ciężkie. Ma w sobie tylko porażki. Tak... "Moim" marzeniem jest w końcu umrzeć. Bo ja nigdy nie umrę. Szkoda. Nie chcę być bogiem. A tym bardziej boginią strachu. Chcę zobaczyć tą jasność, która spowije każdego z was, prócz mnie. Ale jej nie zobaczę. Moje dzieci ją zobaczą, ale nie ja. Żegnaj. Koniec wywiadu. I nie płacz. Ciesz się, że możesz zakończyć to życie i rozpocząć nowe - w Hadesie.

wtorek, 16 października 2012

List Nienawiści

 Oto List. Proste, co nie... To wszystko przez tą szkołę. Odbija mi przez nią... Szkoda, że nie mam tych magicznych mocy Herosa...
Jeżeli wiesz o co mi chodzi, to dobrze. Jeżeli nie... Wiej ile sił w nogach (^^)

 ***********


Jestem wściekła. Wściekła na Ciebie. Na Twoje słowa, które utknęły Ci w gardle. Na uczucia, które zaplątały się w Twe żyły. Na ruchy, które zniknęły między nićmi nerwów.

Zginiesz. Zginiesz w czeluściach Tartaru. Pan czasu zdepcze Cię swoją wieczną stopą. Wbije Ci sierp w serce i wywierci nim dziurę. Rozetnie Ci żyły, każdą po kolei. Wbije ostre szpony w Twą szyję. Twoje nerwy porwie na kawałki. Potem wszystko załata i zacznie od nowa. I tak długo będzie to robił, dopóki nie zrozumiesz, jaką krzywdę wyrządziłeś. Ale Ty nigdy nie zrozumiesz. Nie zrozumiesz tej kary, ani nienawiści. Jesteś tylko człowiekiem. Masz wybór. Apollo nawet nie wie, co wybierzesz. Sąd dusz też nie pokaże Twojej prawdziwej przyszłości. Ty po prostu wybrałeś moją nienawiść. Nie wybrałeś szczęścia. Nie wybrałeś miłości. Nawet nie wybrałeś obojętności. Tylko tą okropną nienawiść, którą odpokutujesz pod ciężarem Kronosa. Zły demon pokierował Twoim ciałem. Chcę, żebyś wrócił taki jak kiedyś. Zapomnij o nienawiści... Nie. Nie zapomnisz. Powiększysz ją tylko. Spowodujesz, że zakiełkuje i wypuści owoce - kłótnie, bójki. A potem wyrośnie największy - Twoją śmierć. Ja jej nie chcę.

Próbuję wytrzeć łzy z czarnych, atramentowych liter. Płaczę, wyjąc głośno nad tym listem. Spowodują Twoją śmierć. Kolejne łzy rozmazują moje koślawe pismo. Ręka mi drży, przez co wszystko wydaje się zbyt dziecinne, jak na mnie. Dlaczego o tym piszę? Bo... Nienawidzę cię, ale też kocham. To ty... Nie. Ten demon wywołuje moją złość. Teraz odejdę. Nie. Tak. Poczekam, aż odejdzie. Aż się znudzi Twoim ciałem. Tak więc... Żegnaj. Nie. To złe zakończenie listu. Nie pasuje. Powinien być pisany przez moją wściekłość, a nie żale i cierpienia...

Zacznę od nowa...

Zginiesz. Zginiesz, jak przystało na złego demona. Karę wykona sam Pan Czasu - Kronos. Twoje cierpienia będą wieczne. A zginiesz przeze mnie. Zabiję Cię. Tak, jak Kronos, wyrwę ci serce sierpem. Wezmę je jako trofeum. Bijące, w szklanej szkatułce będzie tylko dla mnie. Ja też zostanę zabita. Ale mnie nie ukarzą. Jestem za wysoko, bym skończyła jak Ty. Zostanę wysłana do Elizjum. Będę się śmiała z Twoich okrzyków bólu. Twoje słodkie krople potu wypłyną potokiem. Bez żalu się w nim wykąpię. I wypiję Twoje słone łzy spadające razem z deszczem. Ale kiedy ujrzę Twoją krew - zapłaczę. Zapragnę na nowo Twoich ust. Znów będę chciała zapachu Twych mieniących się włosów. Myślami cofnę się do tej ostatniej kłótni:
- Giwera!
-Nienawidzę cię!
- Giwera uspokój się!
Sierp.
- Giwera! Giwera nie ró...
I koniec.
Ale dzięki temu listowi uniknę tej kłótni. Zostawiam go w Twojej dłoni. Już mnie nie zobaczysz. Nikt, prócz innych dusz mnie nie zobaczy. Proszę Cię tylko o godny koniec. Powiem jeszcze, gdzie jestem. Nie przeszkodzisz mi. Kiedy przeczytasz to ostatnie zdanie, ja połknę te dziesięć tabletek.
Empire Street, ławka przy altance
To dla ciebie, Dżej.

Giwera