piątek, 19 października 2012

Wywiad: Dwa pytania o szczęściu

 Kolejna część "Wywiadu". Jak zwykle pozwalam wam na patrzenie na to, jak chcecie.
Dedyka dla Risany, która wytrwale śledzi moje postępy w literaturze blogowej.

**********


- Co to jest szczęście?
- Walka. Długa i męcząca walka o przetrwanie. Przepełniona bólem, goryczą i strachem tak mocno, że cała radość gdzieś wikipiała.
To nie jest wygrać w totolotka dziesięć razy czy uniknąć zderzenia z ciężarówką. Tu nie ma na to miejsca. Dużo miejsca mają tu liczne smutki i porażki. Gorsze niż plagi egipskie. Wyraźniejsze i dotkliwsze, niż strata ukochanej czy zniknięcie dziecka.
Człowiek musi tu walczyć o każdą monetę i każdy kawałek chleba.
Aż w końcu pojawi się światło. Tak piękne i jasne, że każdy chce go dotknąć. Ale ono nie pozwala się im zbliżyć. Chce tylko tego jednego człowieka. Tego z porażkami Tego z kawałkiem chleba. Tego, który nie miał wpływu na takie życie. Tego, który nie widział światła od wieków. I tego, który tego światła nie poznał. To jest szczęście.
- Ty miałaś kiedyś to szczęście?
- Nie wiem... Raczej powinno być: Czy go doświadczyłam. Owszem, doświadczyłam. 
Pewien człowiek dostał ode mnie złotą drachmę. Gdy jej dotknął - wstał. Pojawia się pytanie: Co w tym dziwnego? Otóż on był sparaliżowany. Cud? Nie. To było szczęście. Ten człowiek potem upadł. Upadł i już się nie podniósł. Z jego oczu błysnęła iskra. Wpatrywałam się w nią jak głupia. Teraz się wstydzę o tym mówić. Ale powiem. Ta iskra stawała się coraz jaśniejsza. Oplotła swą bielą całe jego ciało. Sięgnęła też po mnie, lecz gdy dotarła do mych oczu - puściła. Zwinęła się do tej małej iskry w oczach. W oczach, których już nie było. Ten człowiek zniknął. I więcej szczęścia nie widziałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz